Nie masz kontaktu z wieloma aspektami swego ciała, po prostu je nosisz. Kontakt oznacza wielką wrażliwość. Zapewne nawet nie czujesz swojego ciała. Jedynie kiedy jesteś chory, czujesz, że je masz. Boh cię głowa – czujesz głowę; bez bólu głowy, nie ma kontaktu z głową. Boli noga, zaczynasz czuć, że masz nogę. Zaczynasz odczuwać tylko wtedy, gdy coś jest nie tak.
Kiedy wszystko jest w porządku, nie czujesz swojego ciała, a przecież w tym właśnie czasie – kiedy wszystko jest w porządku – taki kontakt może być nawiązany. Gdy coś szwankuje, nawiązujesz kontakt z chorobą, z tym, co ci dolega, bo nie masz wtedy dobrego samopoczucia. Przez cały czas masz głowę, ale kontakt z nią nawiązujesz dopiero, gdy zaczyna boleć. Jest to więc kontakt z bólem głowy, a nie z głową. Kontakt z głową jest możliwy tylko wtedy, gdy nie ma bólu, a głowa wypełniona jest dobrym samopoczuciem. Ale tę zdolność prawie zatraciliśmy. Nie mamy żadnej łączności, kiedy wszystko jest w porządku. Kontakt jest nawiązywany jedynie w stanie zagrożenia. Ból głowy – potrzebna jest naprawa, potrzebne jest lekarstwo, coś trzeba zrobić, nawiązujesz więc kontakt i coś robisz.
Spróbuj nawiązać kontakt wtedy, gdy wszystko jest w porządku. Po prostu połóż się na trawie, zamknij oczy i odczuj doznania, które pojawiają się w środku, roztętnione poczucie zadowolenia. Połóż się na wodzie. Dotyka ona twojego ciała i każda komórka jest chłodzona. Poczuj, jak ten chłód przenika komórkę za komórką, wchodzi coraz głębiej w twoje ciało. Ciało jest fenomenalne, jest jednym z cudów natury.
Usiądź w słońcu. Pozwól, by jego promienie przenikały ciało. Czuj, jak ciepło przenika do twego wnętrza, jak wchodzi coraz głębiej, jak dotyka twoich komórek i dociera aż do szpiku kości. A słońce jest życiem, źródłem wszystkiego. Poczuj więc, z zamkniętymi oczami, to wszystko, co się dzieje. Pozostań czujny, obserwuj i ciesz się. Krok po kroku uświadomisz sobie delikatną harmonię, piękną muzykę, która stale rozbrzmiewa wewnątrz ciebie. Wtedy nawiążesz kontakt z ciałem. Jeśli tego nie potrafisz, nosisz jedynie martwe ciało.
Jeden z naukowców, który przeprowadzał te badania, przez wiele lat kręcił filmy i robił zdjęcia, które pozwalały wykrywać choroby, zanim się objawią. Mówi on, że choroba może zostać zażegnana, a pacjent nigdy nawet nie będzie wiedział, czy wystąpiłaby czy nie. Jeśli w przyszłym roku ma zaatakować cię rak, może on być wyleczony właśnie teraz. Jeszcze nie ma żadnych objawów fizycznych, ale w elektryczności twojego ciała wiele się zmienia – nie w samym ciele, ale właśnie w jego elektryczności, w bioenergii, wiele się zmienia. Najpierw następują zmiany w bioenergii, a później występują objawy fizyczne. Jeśli mogłyby być wyleczone na poziomie bioenergetycznym, nigdy nie przeszłyby do fizycznej sfery ciała.
Dzięki tym badaniom, w przyszłym stuleciu nikt nie będzie musiał chorować, nie będzie potrzeby korzystania ze szpitali. Zanim jeszcze choroba objawi się w ciele, może już być leczona, ale musi być wykryta za pomocą specjalnego urządzenia. Sam nie możesz jej wykryć, chociaż jesteś tu, żyjesz w rym ciele. Ale nie masz z nim, niestety, kontaktu.
Być może słyszałeś, że hinduscy sannjasini, rishi, mnisi zen, buddyjscy bhikkhu przepowiadają swoją śmierć, zanim ona nadejdzie. I może zadziwi cię fakt, że taka deklaracja następuje na sześć miesięcy wcześniej – nigdy więcej niż sześć miesięcy wcześniej. Wielu świętych przepowiedziało, że umrą, właśnie sześć miesięcy przed swoją śmiercią. To nie jest przypadek; tych sześć miesięcy ma znaczenie. Zanim ciało umrze, zaczyna zamierać w nim bioenergia, a osoba, która pozostaje w kontakcie ze swoją bioenergią, wie, że zaczyna się ona kurczyć. Życie oznacza rozprzestrzenianie się, śmierć oznacza kurczenie. Taki człowiek czuje, że jego energia życiowa kurczy się, obwieszcza więc, że za sześć miesięcy umrze. Mnisi zen znani są z tego, że wybierają sobie nawet pozycję i sposób, w jaki umrą – bo dokładnie wiedzą, kiedy to nastąpi.