Stanem naturalnym jest radość, tak samo jak stanem naturalnym jest zdrowie. Kiedy jesteś zdrowy, nie idziesz do doktora, aby pytać: Dlaczego jestem zdrowy? Nie ma potrzeby zadawać pytań dotyczących zdrowia. Ale kiedy jesteś chory, pytasz natychmiast: Dlaczego jestem chory? Co powoduje moje złe samopoczucie?
To całkowicie słuszne, by pytać, dlaczego jest ci źle. Ale nikogo nie pytaj, dlaczego czujesz się wspaniale. Zostałeś wychowany w chorym społeczeństwie, w którym poczucie szczęścia bez powodu poczytywane jest za szaleństwo. Jeśli uśmiechasz się bez powodu, ludzie pomyślą, że brak ci piątej klepki – bo inaczej z czego byś się tak cieszył? A jeśli odpowiesz: „Nie wiem, po prostu czuję się szczęśliwy”, twoja odpowiedź upewni ich tylko, że coś jest z tobą nie tak.
Jeśli jednak czujesz się kiepsko, nikt nie będzie się dziwił. Takie samopoczucie uznawane jest za normę; każdy tak się czuje. Nie jest to niczym niezwykłym. Nie robisz nic dziwnego.
Podświadomie umacnia się w tobie przekonanie, że nieszczęście jest stanem naturalnym, a szczęście – nienaturalnym. Poczucie szczęścia musi mieć powody. Poczucie nieszczęścia ich nie potrzebuje. To przekonanie powoli wsiąka w ciebie coraz głębiej – do krwiobiegu, do kości, do samego szpiku – chociaż jest czymś, co obraca się przeciwko tobie. Zostałeś zmuszony do swoistej schizofrenii; zostało ci narzucone coś, co jest przeciwko twojej naturze. Zostałeś oderwany od samego siebie, by stać się czymś, czym nie jesteś.
Rozliczne religie mają różne strategie, ale powód ten sam. Chrześcijanie, żydzi, muzułmanie, religie zrodzone w Indiach mówią: cierpisz, bo Adam i Ewa zgrzeszyli. Pierwsza para, tysiące lat temu… i nie był to jakiś wyjątkowo wielki grzech – popełniasz go codziennie. Po prostu zjedli jabłko, mimo że Bóg im tego zabronił. Oczywiście problem nie leży w jedzeniu jabłek, ale w nieposłuszeństwie. Tysiące lat temu ktoś nie posłuchał Boga, został ukarany przez wyrzucenie z Edenu, z boskiego raju. A dlaczego my cierpimy? Bo oni byli naszymi praprzodkami.
W rzeczywistości jest całkowicie inaczej. To nie jest kwestia czynienia zła, lecz raczej faktu, że zostałeś wygnany z samego siebie, ze swojego stanu naturalnej radości. Bo żadna religia nie chce, byś zbyt łatwo dochodził do stanu szczęścia. Cóż bowiem stałoby się z wyznawcami? Co pozostałoby z tych wszystkich świetnych praktyk, metod ascezy?
Jeśli odrzucenie poczucia nieszczęścia byłoby tak łatwe, jak ja mówię, wtedy wszystkie fałszywe religie straciłyby swój biznes. To sprawa ich biznesu. Poczucie szczęścia musi być tak trudne do osiągnięcia – wręcz niemożliwe – że ludzie mogą mieć na to nadzieję jedynie w jakimś przyszłym życiu, po długiej, uciążliwej podróży.
Ale ja ci mówię z własnego doświadczenia: osiągnąłem to z ogromną łatwością. Dla mnie to także nie jest pierwsze życie i zapewne popełniłem więcej „złych uczynków” niż ty – bo
ja nie myślę, że to było coś złego. Docenianie piękna, docenianie smaku, docenianie wszystkiego, co czyni życie lepszym i bardziej kochanym – to, moim zdaniem, nie są złe rzeczy.
Chciałbym, abyś i ty stał się wrażliwy, miał większe poczucie estetyki dla tych spraw. One uczynią cię bardziej ludzkim, obdarzą cię większą delikatnością, nauczą większej wdzięczności za to, że istniejesz.
Dla mnie nie są to rozważania teoretyczne. Po prostu zaakceptowałem nicość jako drzwi. Nazywam to medytacją, a jest ona przecież niczym innym, jak jednym z imion nicości. Kiedy taka nicość nadejdzie, stajesz nagle twarzą w twarz z samym sobą, a cały bagaż smutku znika. Pierwsze, co powinieneś zrobić, to po prostu wyśmiać samego siebie, to, jakim byłeś idiotą. Tego smutku nigdy nie było – to ty z jednej strony go tworzyłeś, a z drugiej usiłowałeś niszczyć; i oczywiście byłeś podzielony na dwie części jak schizofrenik.
To jest bardzo łatwe i proste. Najłatwiejszą rzeczą w życiu jest być sobą. To nie wymaga wysiłku; już nim jesteś. Tylko przypomnij sobie… wyrzuć wszystkie głupoty, którymi karmiło cię społeczeństwo. Jest to tak łatwe jak dla węża wysunięcie się ze swojej starej skóry i nie oglądanie się już w tył. Bo to jest po prostu stara skóra.
Jeśli to pojąłeś, może zdarzyć ci się nawet w tej właśnie chwili.
Bo już od tej chwili zrozumiesz, że smutek, nieszczęście nie istnieją.
Milczysz, stojąc w drzwiach nicości; jeden krok do przodu i odnajdziesz największy skarb, który czekał na ciebie przez tysiące poprzednich wcieleń.